Ks. Stanisław Słowik, Dyrektor Caritas Diecezji Kieleckiej:
„Ks. Wojciech Piwowarczyk w 1980 roku mając 80 lat powoli rezygnował z czynnego zaangażowania pracę w Referacie Dobroczynności chrześcijańskiej w Kurii Diecezjalnej. Głównym bodźcem była pojawiająca się duża fala darów rzeczowych z Europy Zachodniej i USA dla Solidarności i Kościoła w Polsce. Nieco dłużej zajmował się prowadzeniem duszpasterstwa głuchych i niewidomych. Niezrozumiałym wówczas przełomem było zaproponowanie wspólnych wyjazdów na tzw. wczasorekolekcje dla niepełnosprawnych, którzy zazwyczaj nie opuszczali swoich domów. To było szokiem dla wielu, że 84 letni kapłan podejmuje nowe wyzwania, których nikt dotąd nie realizował. Oczywiście wsparciem był udział wielu wolontariuszy spośród katechetów, seminarzystów i rodzącego się Instytutu Chrystusa Króla. Nie było wtedy gdzie zgromadzić kilkadziesiąt osób niepełnosprawnych. Początkowo wyjazdy organizowano w domu parafialnym przy parafii w Szewnej k. Ostrowca Św. Potem inne parafie jak Kazanów czy Zielenice i Tumlin były miejscem kolejnych wczasorekolekcji. Wyjazd był ubogacony elementami rekolekcyjnymi jak regularne konferencje i nabożeństwa okolicznościowe oraz Msza św., a także zawierał elementy krajoznawcze. Dla większości niepełnosprawnych były to pierwsze doświadczenia tego typu. Schorowany i coraz bardziej niepełnosprawny ojciec duchowny tego przedsięwzięcia był kierownikiem turnusu i wyznacznikiem czego niepełnosprawni oczekują.
Inną poważna „domeną” posługi duszpasterskiej Ojca Piwowarczyka było sprawowanie Mszy św. w domach osób przewlekle chorych. Kilkanaście lat po Soborze Watykańskim II sprawowanie Mszy św. w domu chorego było czymś bardzo niezwykłym. Ojciec miał specjalną walizkę z przyborami do Mszy św. w terenie co oczywiście ułatwiało przygotowanie takiej liturgii, ale też prosił aby seminarzyści towarzyszyli mu w tych wyjściach do chorych i wspólnej modlitwie. Niemal do ostatnich dni zycia podejmował działania duszpasterskie. Kiedy już nie mógł opuszczać mieszkania wówczas w prywatnej kaplicy domowej gromadził wokół siebie wolontariuszy i niepełnosprawnych, którzy towarzysząc swojemu przyjacielowi również z nim się modlili, korzystali z sakramentu pokuty i cennych porad w różnych trudnościach życia.
Jak wyraził się kiedyś ks. Bp Stanisław Szymecki, po szczegółowym poznaniu tajników duszpasterstwa przez 20 lat był ojcem duchownym seminarzystów, potem kolejne 20 lat pełnił posługę ojca duchownego księży kieleckich i kolejne 20 lat pełni posługę ojca duchownego dla Biskupów Kieleckich.”
Ks. Józef Knap, Proboszcz Parafii pw. Wszystkich Świętych w Brzezinach:
„Z Ojcem Piwowarczykiem spotkałem sie jeszcze podczas pobytu w seminarium, kiedy przychodził, by spowiadać lub wygłaszać konferencje z zakresu dzieła misyjnego, a później podczas turnusów wczasorekolekcji z chorymi. Chciałbym podzielić się jedynie kilkoma spostrzeżeniami, które utkwiły mi w pamięci.
W odniesieniu do miłości Boga:
- Podziwiałem systematyczność przekazywanych treści:
Konferencje czy homilie były skrupulatnie przygotowane. Jako wieloletni duszpasterz pewnie potrafiłby coś powiedzieć, ale jego wypowiedzi były ujęte wieloaspektowo z odniesieniem do współczesności. - Byłem świadkiem wprowadzania w życie zasady pomocniczości:
Nie starał się zrobić tego, co mogli zrobić inni np. czytania, śpiewy, czy angażowanie uczestników w konferencje zadając szereg pytań, coraz bardziej drążących do odkrycia prawdy. - Ojciec był wierny przepisom liturgicznym i tradycji:
Pamiętam jak oberwało mi się kiedyś za to, że w przygotowaniu do Mszy świętej po ubraniu alby, zamiast podać stułę (żeby było szybciej), sam założyłem ją mu na ramiona, nie czekając aż Ojciec odbierze ją ode mnie, ucałuje i sam sobie nałoży. Potem tłumaczył jak to być powinno.
W odniesieniu do przykazania miłości człowieka.
- Z każdego spotkania z Ojcem wychodziłem ubogacony. Poświęcał wiele czasu na rozmowy. Wszystkim się interesował. Zadawał wiele pytań. Niektóre pytania wydawały mi się bardzo trudne. Nieraz nie wiedziałem co odpowiedzieć, bo się nigdy nad tym nie zastanawiałem. Np. ilu mam kolegów, przyjaciół? Czy się dobrze czuję wśród nich? O czym z sobą rozmawiamy? Teraz z perspektywy czasu mogę ocenić, że był jakby ponad tymi sprawami i jak ojciec ukazywał pewną niezagospodarowaną przestrzeń.
- Doświadczyłem jego troski o rozwój duchowy. Chyba raz byłem u Ojca u spowiedzi i mogę powiedzieć, że był bardzo wymagający. Wtedy dziwiłem się, dlaczego pyta mnie o te czy inne sprawy, skoro ja przyszedłem zupełnie z innym grzechem. Teraz się nie dziwię.
- Ojciec Piwowarczyk starał się rozwijać u podopiecznych aktywność. Niejednokrotnie obarczał mnie i kolegów zadaniami, które wydawały się przekraczać nasze możliwości. Wtedy było to dużą trudnością, dzisiaj wiem, że jest to dużą mądrością. Niczego na siłę nie narzucał, ale proponował i zachęcał, a jeśli ktoś się podjął zadania, to był z niego rozliczany.
- Pamiętam, że patrząc na niego zastanawiałem się, kim on jest skoro jest otoczony tyloma ludźmi i w domu, i na spotkaniach, i młodymi, i starszymi, zdrowymi i chorymi. Myślę, że pod tym względem jest tak podobny do Ojca Świętego, do którego tak chętnie wszyscy lgną. Myślę, że to jest jakiś charyzmat, łaska dana od Boga.
- Ojciec Piwowarczyk uwrażliwiał mnie na potrzeby osób chorych, niepełnosprawnych. Żałuję tylko, że jest takim niedościgłym wzorem.
- Miał duże poczucie humoru. Pogodne wieczory musiały być dokładnie, szczegółowo przygotowane i to nieraz w kilku wariantach np. na deszcz i na pogodę. Śmialiśmy się, że najlepsza jest spontaniczność pod warunkiem, że jest przygotowana. Mimo podeszłego wieku i uciążliwości chorobowych chętnie brał w nich udział wykazując się poczuciem humoru i pomysłowością.
To jest ekonomia Boża. To, co w izbach szepczą, na dachach będzie głoszone. To, co Ojciec czynił w cichości, trzeba, by było ogłoszone światu.”
Barbara Szyposzyńska:
„Na konwersatoriach naszego roku, ks. Jan Janicki zapytał o propozycje tematów spotkań-ja chciałam, żeby o Piśmie Św., które tak słabo znamy. Wtedy koleżanka powiedziała, że są spotkania oazowe-modlitewne z Pismem Św. Na pytanie, GDZIE? Odpowiedziała u KS.PIWOWARCZYKA! Ks. Piwowarczyk okazał się starszym już człowiekiem, z siwymi do białości włosami – miał wtedy 75 lat. Dosłownie biegłam na te spotkania – choć ich nie prowadził, ale czasem nam towarzyszył. Ponieważ to było w Jego mieszkaniu, więc po modlitwie jeszcze długo z Nim rozmawialiśmy, często wesoło. W akademiku po powrocie, długo jeszcze rozmawiałyśmy z koleżankami, powtarzając co powiedział, jak zażartował. Po pewnym czasie koleżanka z przyległego pokoju, poprosiła abyśmy zabrały ją ze sobą, bo tak zaintrygowała ją postać księdza, na którego mówiłyśmy OJCIEC, że bardzo chciała Go poznać! Choć wcześniej nie chodziła do kościoła – pod wpływem Ojca to się zmieniło. Urzekał nas młodych choć był wymagający, ale taki autentyczny i pełen humoru.
Przychodziło do Niego dużo różnych ludzi: po wsparcie materialne, po poradę, lub różne grupy na Mszę Św. czy inne nabożeństwa, gdyż miał w mieszkaniu kaplicę z Najświętszym Sakramentem. Opiekował się wtedy niewidomymi i głuchoniemymi, odprawiając dla każdej z tych grup osobno, co miesiąc – Mszę Świętą, po której było spotkanie informacyjno-towarzyskie, najczęściej z poczęstunkiem.
Wtedy mieszkałam w Końskich i kiedy przyjeżdżałam na spotkania, zastawałam Ojca w kaplicy na modlitwie, często odprawiającego Drogę Krzyżową, nawet jeśli to nie był Wielki Post.
W 1982r Ojciec zaproponował mi, wyjazd na wczasorekolekcje z niepełnosprawnymi do Szewnej, gdyż osoba odpowiedzialna za ich organizację nie dostała urlopu.
Zdecydowałam się z obawą czy podołam wyzwaniu, gdyż Ojciec życzył sobie, żebym czuwała nad całością. Z klerykami przygotowywaliśmy zarówno nabożeństwa jak programy rozrywkowe. Chyba pierwszy raz wtedy usłyszałam, że rozrywka powinna nie tylko rozśmieszać i bawić, ale też czegoś uczyć, wychowywać! Dlatego zlecił mi, abym sprawdzała treści skeczy i piosenek na ognisko, czy na wieczorki, by były na poziomie.
Zawsze ustosunkowywał się do tego co robiliśmy – pochwalił bądź skrytykował, nigdy nie było Mu obojętne co robimy. Nic nie zostawiał bez podsumowania, czyli pewnej formy oceny.
Ojciec był też w pewnym okresie moim spowiednikiem. Zawsze był gotowy wysłuchać spowiedzi. Kiedyś wspomniałam, iż nazajutrz przyjdę wyspowiadać się (wtedy mieszkałam w Kielcach) – na to Ojciec: „lepiej dzisiaj – niech Basia się pomodli, a ja za kilkanaście minut przyjdę do kaplicy”. Nauczył mnie wtedy nazywać rzeczy konkretnie, beż używania „ale”, usprawiedliwiania się. Podpowiadał co mogę uwzględnić w pracy nad sobą.
Nie jestem w stanie wyliczyć wszystkiego, za co Ojcu jestem niezmiernie wdzięczna – ile dobra otrzymałam od P. Boga przez Niego.
Chwała Bogu w Trójcy Jedynemu za dar Ks. Wojciecha Piwowarczyka.”
Janina Salwa, nauczyciel, opiekun SKC
Jako młoda i początkująca katechetka pogłębiałam swoją wiedzę na spotkaniach u Ks. Mieczysława Rusieckiego. Ale szczególnie ceniłam sobie Msze św. w prywatnej kaplicy O. Piwowarczyka. Początek lat 80 tych to bardzo trudny okres dla Polski, jednak O. Piwowarczyk tworzył szczególny klimat. Pogoda ducha spokój, ale nie obojętność. Prostota, lecz nie prostactwo gromadziło wokół Ojca wielu wspaniałych ludzi. Każde spotkanie miało dla mnie wielki wpływ na moje życie duchowe. Zapalał nas troska o potrzebujących. Pewnie dzisiaj nazwalibyśmy to akcją Caritas. Wtedy po prostu były to dobre uczynki. To O. Piwowarczyk zapalił nas troską o misję. Dzieci I Komunijne składały dar pieniężny dla dzieci na misjach. Radość w sercu była ze spotkania z Ojcem, kiedy przekazywaliśmy dar. Ceniliśmy sobie te spotkania. Nigdy nie odeszliśmy bez wsparcia duchowego, ale była też zawsze dobra herbatka i ciasteczko. Dzieci czekały i same pytały kiedy pojedziemy do tego księdza … Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie Msza św. Marcina Wojcickiego- chłopca z lamliwością kości. Chłopiec nie mógł sam dojść do ołtarza ja doniosłam go na rękach do ołtarza Tak przyjął I Komunię z rąk O. Piwowarczyka. Kiedy spotkałam go po wielu latach powiedział mi, że to był ostatni rok kiedy złamała mu się kość. Niepełnosprawność została, jednak może na tyle dobrze funkcjonować, że skończył szkoły i pracuje. Nasze spotkanie było na pielgrzymce do Ziemi Świętej.